Blue Raincoat - Everything Is A Piece Of Something [CD]

  • szt.
  • Cena netto: 7,32 zł 25,00 zł 9,00 zł

Zespół Blue Raincoat powstał w 1996 roku. Kilku sfrustrowanych studentów zagrało parę utworów, choć prawdę mówiąc, nikt nie brał tego na poważnie. Zwykła zabawa na boku przy okazji innych zespołów. Tak czy inaczej jakimś dziwnym trafem już kilka lat później zespół nagrał swój pierwszy materiał, "Fast At The Beginning And Then real Slow". Po nagraniu kasety w zespole doszło do kilku zmian personalnych. Wyszło to zespołowi na dobre, bo transfer perkusisty Krystiana Pilarczyka (Victoria Ostrzeszów) okazał się strzałem w dziesiątkę. Świeża krew w zespole plus pomoc przy masteringu pana Jack'a Endino pomogły zespołowi wyprodukować "Small Town Addiction" - pierwsze kompaktowe wydanie zespołu, określane jako wysublimowane połączenie mocnych riffów z ckliwymi melodyjkami.
Potem zespół pojeździł sobie po Polsce grając z asami zza granicy (Appleseed Cast, Sometree) a także z królami polskiej sceny gitarowej (Plum, Starzy Singers). Po kilkudziesięciu koncertach materiał znudził się im na tyle śmiertelnie, że zamknęli się na kilka dni w swojej "próbowni" i na swoich gitarowych drutach uszyli nowy sweterek. Ujrzy on światło dzienne w styczniu 2007 i nazywa się "Everything Is Piece Of Something", zostanie wydany wspólnymi siłami Every Color Production i Gusstaff Rec., a w lutym 2007 dzięki dystrybucji Hausmusik będzie miał go szansę ujrzeć cały świat.
Ot i historia zespołu z małego miasteczka gdzie wszystko jest kawałkiem czegoś...

Niektórzy panowie starzejąc się przestają traktować wszystko śmiertelnie poważnie. I chociaż panowie z Blue Raincoat na emeryturę przechodzić jeszcze nie planują, to z pewnością nieco zwolnili. Mało jest na nowej płycie piosenek, przy których będzie można poskakać na łóżku ze sprayem do włosów w dłoni. Zamiast tego całkiem sympatyczny zbiór łagodnych melodyjek i gitar brzmiących w końcu tak, jak niebieskie prochowce sobie życzyły. Nie ma jakiegoś konkretnego kierunku, w którym zespół podąża na tej płycie. Po prostu cieszą się tym wspaniałym uczuciem, jakie towarzyszy ci, kiedy grasz coś po raz pierwszy i słyszysz, że to jest naprawdę niezłe. Żaden tam sentymentalny rock, chociaż czasami można mieć takie wrażenie. Ten album nie wystraszy z domu twoich rodziców, żył też tutaj sobie potniesz. Po prostu posłuchaj, jak paru gości nagrywa coś, co brzmi słodko. W jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczenia. I tyle...